Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Legenda o poznańskich koziołkach, czyli dlaczego zbrodnia popłaca, a hejnał mariacki śmierdzi

Koziołki poznańskie Koziołki poznańskie Marek Maruszczak / AI / Polityka
Poznań był wtedy jednym z bogatszych miast w Polsce – pisze Marek Maruszczak, autor książki „Głupie ptaki Polski. Przewodnik świadomego obserwatora”, humorystycznego profilu „Zwierzęta są głupie i rośliny też” i legend publikowanych na Polityka.pl.

Legenda głosi, że Poznań to taka wiocha, że nawet na ratuszu pasą się im kozy. To oczywiście prawda, przynajmniej w części agrarnej. Przyczyny, dla których koziołki trafiły na ratuszową wieżę, są jednak bardziej skomplikowane i wiążą się z przynajmniej jednym ciężkim przestępstwem, którego sprawca nigdy nie został ukarany.

Zacznijmy od początku, a miał on miejsce podczas wielkiego pożaru, który w XVI w. spalił pół Poznania, a drugie pół pokrył sadzą tak, że nikt nie odróżniał rajcy od kominiarza, co było niezwykle krzywdzące dla tych ostatnich. Z powodu rosnącego niezadowolenia społecznego rada miejska zdecydowała się odbudować ratusz, i to z przytupem. To miał być ratusz, który zawstydzi wszystkie inne ratusze, od Gniezna aż po Kabikiejny Dolne, w których co prawda ratusza nie było, ale to nic nie szkodzi.

Czytaj też: Dumni u uprzedzeni. Poznań, miasto pełne sprzeczności

Wrzało jak w kotle czarownicy

Poznań był wtedy jednym z bogatszych miast w Polsce i aby ten status podkreślić (oraz wkurzyć sąsiadów), zamówiono u mistrza Bartłomieja z Gubina zegar na ratuszową wieżę. Był to zegar nie byle jaki. Miał kółka zębate, ciężarki i całą masę rzeczy, o których nikt nie miał pojęcia, ale wszyscy udawali, że rozumieją, dlaczego są ważne.

Postanowiono uczcić to wydarzenie ucztą, bo darmowa wyżerka to najlepszy sposób, żeby poprawić ludziom humor. No, może poza krzywdą bliźniego, ale do tego przejdziemy za chwilę. W kuchni wrzało jak w kotle czarownicy, a na główne danie miał być sarni udziec z rożna – bo wiadomo, że nic tak nie krzyczy „BOGHACTWO” jak syrka Bambiego. Do pilnowania paleniska wyznaczono Pietrka, kuchcika z ambicjami i zdolnością koncentracji przeciętnego gołębia.

Reklama