Sport

Porażka na koniec pięknej siatkarskiej historii. Paryskie srebro to pierwszy medal od 48 lat

Igrzyska w Paryżu. Polscy siatkarze przegrali olimpijski finał z Francją 0:3 i zdobyli srebrne medale. 10 sierpnia 2024 r. Igrzyska w Paryżu. Polscy siatkarze przegrali olimpijski finał z Francją 0:3 i zdobyli srebrne medale. 10 sierpnia 2024 r. Siphiwe Sibeko / Forum
Po heroicznym półfinale przeciwko Amerykanom polska drużyna wyglądała jak zwycięska, ale zdziesiątkowana armia. Nikola Grbić, jak na dowódcę przystało, nie pokazywał zaniepokojenia. Ale na Francuzów dziś byliśmy za słabi.

Polscy siatkarze ulegli Francuzom w olimpijskim finale 0:3 (19:25, 20:25, 23:25). Są wicemistrzami olimpijskimi i to jest największy siatkarski sukces na igrzyskach od niemal półwiecza. W paryskiej South Paris Arena gospodarze byli jednak dziś zdecydowanie lepsi.

Leon nie dał rady. Piłek meczowych było pięć

W wielkim finale stanęli po przeciwnych stronach siatki godni siebie rywale. Polacy, wiadomo, poza igrzyskami nie schodzą z podiów największych imprez. Po dwóch tytułach mistrzów świata z rzędu – teraz są wicemistrzami. A Francuzi to przecież ekipa, która chciała na własnym terenie drugi raz z rzędu sięgnąć po złoto olimpijskie. W półfinale w trzech setach odprawili Włochów.

W paryskiej hali Treavor N’Gapeth i jego koledzy mogli liczyć na ekstatyczny doping własnej publiczności. Pierwsze piłki były jednak wyrównane, choć trwało to krótko. Francuzi konsekwentnie budowali przewagę, byli skuteczni w ataku, Polacy przeciwnie, mieliśmy problemy z kończeniem poszczególnych piłek. Nic dziwnego, że przewaga gospodarzy rosła i rosła aż do stanu 25:19. 1:0 w setach dla Francuzów.

Przez długi czas wydawało się, że drugi set to będzie zupełnie inna historia. Polacy mieli przewagę 2 pkt. Po raz ostatni prowadzili jeszcze 19:18. Później powtórzył się jednak scenariusz poprzedniej partii. W naszej grze nic się już nie kleiło. Francuzi nękali zagrywką i powiększali przewagę, a każdy ich punkt wywoływał szał na trybunach. Znów bezdyskusyjna porażka do 20. Czyżby koniec marzeń o złotym medalu?

Nikola Grbić zastąpił Tomasza Fornala Aleksandrem Śliwką, za Bartosza Kurka wszedł Bartłomiej Bołądź. Po chwilowym efekcie gra jednak wróciła do normy: Francuzi maszerowali po zwycięstwo. Pod sam koniec zatrzymał ich na chwilę Wilfredo Leon. Dzięki jego zagrywce obroniliśmy cztery piłki meczowe, ale to nie wystarczyło, bo piłek meczowych było pięć. 23:25 i przegrana w całym meczu do zera.

Zdziesiątkowana armia Grbicia

Po heroicznym boju przeciwko Amerykanom polska drużyna wyglądała jak zwycięska, ale zdziesiątkowana armia. Do kontuzjowanego Mateusza Bieńka, który już wcześniej musiał być odesłany na tyły, doszli pierwszy rozgrywający Marcin Janusz i jedyny libero w składzie Paweł Zatorski. Nikola Grbić – jak na wytrawnego dowódcę przystało – nie pokazywał zaniepokojenia. Wierzył, że w razie potrzeby odwody są gotowe do decydującej bitwy. Na szczęście Janusz i Zatorski wyszli na mecz, ale czy byli w pełni zdrowi? Można było mieć wątpliwości.

Reprezentacyjny weteran Michał Kubiak nie przejmował się zanadto siłami fizycznymi swoich kolegów. Jego zdaniem ten turniej nie był ekstremalnie wyczerpujący, a mecz miał się rozegrać w głowach, jak zresztą wiele innych, gdy siły są wyrównane i stawka olbrzymia. Ale na boisku okazało się, że w tym dniu Francuzi byli przez całe trzy sety lepsi. Nie czuło się, że Polakom może się udać odwrócić losy finału.

Do gry o taką stawkę przystąpili po 48 latach, które upłynęły od pamiętnego finału w Montrealu. Przypominaliśmy do znudzenia wielki triumf drużyny Huberta Wagnera i mieliśmy nadzieję, że teraz ludzie Grbicia napiszą następny rozdział tej pięknej, ale już odległej historii. Wiedzieliśmy już przed uderzeniem pierwszej piłki, że nawet porażka nie zmieni oceny obecnej reprezentacji. Wicemistrzostwo olimpijskie to wielki sukces polskiej siatkówki. Gdy opadną emocje, sami zawodnicy i my, kibice, w pełni go docenimy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną