Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Sport

Polska przegrywa ze Szkocją w ostatniej chwili. Witajcie w Dywizji B

Polscy piłkarze przegrali w Warszawie ze Szkotami i opuszczają dywizję A Ligi Narodów. Polscy piłkarze przegrali w Warszawie ze Szkotami i opuszczają dywizję A Ligi Narodów. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
W ostatnim meczu fazy grupowej Dywizji A Ligi Narodów Polska przegrała ze Szkocją 1:2. Zwycięski gol padł w ostatniej minucie gry doliczonego czasu. To był najlepszy mecz Polaków w tych rozgrywkach, ale spadek do Dywizji B nie jest niesprawiedliwy.

Już od piątkowego późnego wieczoru wiadomo było, że porażka ze Szkocją spycha Polskę na niższy szczebel Ligi Narodów. Zwycięstwo, a nawet remis to byłoby przedłużenie nadziei do marca, w którym odbędzie się barażowa runda o pozostanie wśród najlepszych.

I Polska, i Szkocja uzbierały dotąd po 4 pkt. Zwycięstwo 3:2 w Glasgow spowodowało, że nawet remis byłby dobry dla drużyny Michała Probierza. Oczywiście tylko z punktu widzenia tabeli, a nie poziomu gry. Portugalia i Chorwacja zapewniły sobie w naszej grupie występy w ćwierćfinałach rozgrywek.

Szpital w kadrze

Selekcjoner Michał Probierz, z natury skłonny do zmian w składzie i zaskakujących powołań, tym razem dodatkowo został zmuszony do sięgnięcia po inne nazwiska z powodu urazów. Nie dość, że w piątek Portugalczycy sprawili nam baty (5:1), to jeszcze kilku reprezentantów musi teraz myśleć o wizytach w gabinetach fizjoterapeutów, a nie na boisku. Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Taras Romanczuk to ci, którzy nie mogli dostać szansy na częściową choćby (sportową) rehabilitację. O nieobecności Roberta Lewandowskiego, Przemysława Frankowskiego i Michaela Ameyawa wiedzieliśmy wcześniej. Ostało się tylko czterech zawodników w jedenastce, która rozpoczęła mecz przeciwko ekipie Ronaldo.

Od początku było fatalnie. Szkoci zadali cios już w trzeciej minucie. John McGinn zakończył prostą akcję Szkotów, od których nasi obrońcy trzymali się z daleka. Łukasz Skorupski mógł tylko popatrzeć na wpadającą do bramki piłkę. Polacy próbowali się odgryzać, ale bez efektu, choć Karol Świderski zmarnował doskonałą okazję i po następnych kilku minutach jeszcze jedną. On i jego koledzy chcieli odwrócić bieg wydarzeń – to dobrze, ale za mało.

Wszystko wyglądało nieźle do pola karnego. Tyle że potem do strzałów albo nie dochodziło, albo blokowali je obrońcy gości, a na końcu nie mylił się też szkocki golkiper.

Reklama