Kraj

W obronie Glapińskiego. Trybunał Przyłębskiej i żałosna komedia dell’arte jej drużyny

To kolejny wyrok (z wniosku grupy posłów PiS) w obronie prezesa Adama Glapińskiego przed odpowiedzialnością konstytucyjną. I kolejny w bogatej kolekcji trybunału pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej, który można uznać za wydany na zamówienie politycznych mocodawców sędziów i „dublerów”. To kolejny wyrok (z wniosku grupy posłów PiS) w obronie prezesa Adama Glapińskiego przed odpowiedzialnością konstytucyjną. I kolejny w bogatej kolekcji trybunału pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej, który można uznać za wydany na zamówienie politycznych mocodawców sędziów i „dublerów”.
Szablonowe role, znany scenariusz, przewidywalny finał. Tylko żałośnie, bo publiczności brak, puste ławy dla uczestników, brak polemik prawnych, gra do jednej bramki i spodziewany wyrok pokrywający się z argumentacją wnioskodawców z PiS.

„Prezes NBP nie podlega władzy sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej. Nie powinni jej podlegać także szef NIK i prezes Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji” – orzekł trybunał Julii Przyłębskiej w składzie bez dublerów.

To kolejny wyrok (z wniosku grupy posłów PiS) w obronie Adama Glapińskiego przed odpowiedzialnością konstytucyjną. I kolejny w bogatej kolekcji trybunału pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej, który można uznać za wydany na zamówienie politycznych mocodawców sędziów i „dublerów”.

Czy będą umorzone? Wątpliwe

Trybunał – zgodnie z wnioskiem posłów PiS – orzekł, że poddawanie prezesa NBP procedurom przed sejmową komisją odpowiedzialności konstytucyjnej grozi naruszeniem niezależności Banku Centralnego, która jest wartością konstytucyjną. Komisja jest odzwierciedleniem układu sił w Sejmie, a więc ma charakter polityczny. Ma dostęp do ważnych dokumentów, może polecać rozmaite czynności Prokuratorowi Generalnemu, przesłuchiwać prezesa NBP czy świadków, wywierając w ten sposób na nich presję i narażając na infamię, co można uznać za nacisk polityczny.

Trybunał zauważył, że konstytucja nie przewiduje powołania sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, a stawianie przed nią przedstawicieli organów, którym gwarantuje ona niezależność – jak szef NBP, KRRiT czy NIK – godzi w nią.

Skutkiem wyroku – jak wytłumaczyła w uzasadnieniu sędzia sprawozdawczyni Krystyna Pawłowicz – jest umorzenie toczących się przeciw prezesowi NBP postępowań mających oparcie w przepisie ustawy o Trybunale Stanu i w Regulaminie Sejmu, a odwołujących się do działań komisji odpowiedzialności konstytucyjnej.

Czy będą umorzone? Wątpliwe. Marszałek Sejmu, większość sejmowa i rząd nie uznają wyroków Trybunału nie-Konstytucyjnego. Od początku przejęcia władzy przez rząd Donalda Tuska opublikowano w „Dzienniku Ustaw” jedynie trzy pierwsze z trzynastu wydanych w tym czasie przez TnK wyroków. Do publikacji technicznie posyła je premier, a ten czeka nieustająco – i bynajmniej nie niecierpliwie – na ustalenie jakiegoś poglądu prawnego na legalność tych wyroków.

Rządowe Centrum Legislacyjne natomiast „pozostaje w procesie analizy” co do uchwały Sejmu „w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015–2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego” z 6 marca, w której zakwestionowano nie tylko legalność wyroków wydawanych z udziałem trzech „dublerów”, ale i Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza, którzy w momencie wyboru do TnK nie spełniali warunków ustawowych co do górnego limitu wieku. A także w ogóle całego tego trybunału – ze względu na to, że sprawy przydziela i składy dobiera Julia Przyłębska, której wybór na funkcję prezeski jest wątpliwy, a kadencja skończyła się w grudniu 2023 r.

Tak więc można powiedzieć, że wtorkowy wyrok TnK nie ma większego praktycznego znaczenia. Podobnie jak nie będzie go miał kolejny, środowy – tym razem z wniosku Andrzeja Dudy, który zaskarżył tryb uchwalenia (bez obecności skazanych byłych posłów PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika) ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym.

Czytaj też: Narodowe Biuro Pracy dla ludzi PiS. Za dużą kasę. Koledzy grzeją opozycyjne ławy i zazdroszczą

Wyrok nie jabłko, nie dojrzeje i nie spadnie

Wyrok – ten i inne – najprawdopodobniej pozostanie w stanie zawieszenia, tak jak działo się za rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego z wyrokami TK sprzed przejęcia nad nim kontroli przez PiS. Sytuacja nie jest symetryczna, bo tamto zawieszenie wisiało w próżni, to zaś podparte jest uchwałą Sejmu i – przede wszystkim – wyrokami Trybunału Praw Człowieka w sprawie nieważności wyroków wydawanych przed „dublerów”. Ale jak długo może tak wisieć?

Sytuacja sama się nie rozwiąże, wyrok nie jabłko – nie dojrzeje i nie spadnie. Na razie obowiązuje zaklęcie: czekamy na nowego prezydenta, który podpisze ustawy, i wszystko będzie jasne. No, nie wszystko, bo nowe ustawy rozwiązują tylko kwestie ważności wyroków wydanych z udziałem „dublerów”.

Czytaj też: Glapiński przed Trybunał Stanu? Ktoś jeszcze? Kręte ścieżki rozliczania władzy PiS

Na razie zarówno marszałek Szymon Hołownia, jak i prokurator generalny Adam Bodnar – ustawowi uczestnicy rozpraw przed TK – bojkotują posiedzenia trybunału Przyłębskiej, najwyraźniej traktując je jak – anegdotyczne już – „posiedzenia przy kawie i ciasteczkach” z początku wojny wypowiedzianej TK przez władzę PiS. Nie przysyłają przedstawicieli, nie składają stanowisk. Chociaż nie są w tym bezwzględnie konsekwentni – np. w sprawie prezesa NBP marszałek Sejmu domagał się wyłączenia ze składu sądzącego Krystyny Pawłowicz.

Same rozprawy przypominają oszczędnościową wersję spektaklu komedii dell’arte: szablonowe role, znany scenariusz, przewidywalny finał. Tylko żałośnie, bo publiczności brak, puste ławy dla uczestników, brak polemik prawnych, gra do jednej bramki, spodziewany wyrok pokrywający się z argumentacją pisma wnioskodawców z PiS.

A wszystko to poprzedzone notorycznym spóźnieniem: Julia Przyłębska i jej drużyna zawsze każą na siebie czekać. Dzisiaj – ponad półtorej godziny. Na podglądzie wideo z sali rozpraw widać było tylko siedzącego posła PiS Pawła Jabłońskiego, który z nudów dłubał w telefonie, i stojącą przy swoim biurku protokolantkę. Pilnowała foteli spóźniających się bez usprawiedliwienia sędziów? Ciekawe, czy w obowiązkach służbowych ma też służbę wartowniczą. I co na to Państwowa Inspekcja Pracy?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną