Kto wykopał Zakopane i dlaczego małe frytki kosztują tyle, co metr kawalerki na Żoliborzu
Dawno, dawno temu, kiedy w miejscu dzisiejszego Zakopanego rozciągała się puszcza gęstsza niż góralskie wąsy i niemal tak obfita w strawę, życie toczyło się tu zupełnie inaczej. Zamiast Krupówek i straganów z oscypkami™ były drzewa, rzeki pełne ryb i tyle dzikiej zwierzyny, ile w weekend na plaży w Sopocie. Ludzi natomiast nie było wcale, bo nikt jeszcze nie wybudował zakopianki. Nie znaczy to, że górale nie spoglądali tęsknie na zarośnięte górskie zbocza, podświadomie przeczuwając, że świetnie nadawałyby się na płatny parking z naliczaniem minutowym.
Czytaj też: Legenda o poznańskich koziołkach, czyli dlaczego zbrodnia popłaca, a hejnał mariacki śmierdzi
Tu będę mieszkał
Pewnego dnia młody góral Piotr Szaflar postanowił, że starczy już tego wodzenia palcem po excelu i najwyższy czas przejść do konkretów. Najpierw zwrócił się po pomoc do ojca, lokalnego przedsiębiorcy z branży farmakologicznej. Inicjatywa syna wzruszyła starego górala do tego stopnia, że omal nie zdarł z niego skóry przy ustalaniu warunków spłaty pożyczki.
Za pozyskane fundusze młodzieniec nabył niezbędne narzędzia. To jest łopatę do kopania ziemi, siekierę do rąbania drewna i ciupagę, w razie gdyby naszła go ochota na wyjście do karczmy. Tak wyposażony ruszył w drogę, która była co prawda długa, wyboista i pełna przeszkód, ale przynajmniej niezakorkowana. Po kilku dniach i nocach trafił Piotr na niewielką polanę nad potokiem. Rozejrzał się, wciągnął powietrze tak górskie, że dało się wyczuć, co niedźwiedź jadł wczoraj na obiad, i powiedział:
– To jest to.