Pierwszy budżet rządu Tuska cieszy i przeraża. Jest rekordowo hojny i... dziurawy
Dokładnie dług państwa wyniesie 59,8 proc. PKB. Jedno wydaje się pewne, ten rozmach nie byłby możliwy, gdyby nie pieniądze z KPO, które napływają do kraju. Bez nich, z samych tylko naszych składek, nie uzbierałoby się aż 222 mld zł, jakie w 2025 r. rząd ma zamiar wydać na publiczną ochronę zdrowia, ani też na inne wydatki, zwłaszcza inwestycyjne. Ruszyć ma przecież budowa elektrowni jądrowej, na którą w przyszłym tylko roku zapisano 4 mld zł. Wydatki na zdrowie są aż o ponad 30 mld wyższe niż tegoroczne. Sporą ich część sfinansujemy z pieniędzy, jakie dostaniemy w ramach KPO.
Same pieniądze nie leczą
To, czy jako pacjenci odczujemy poprawę, zależy teraz od sposobu, w jaki wydamy te pieniądze. Najszybciej i najłatwiej nakupić za nie sprzętu diagnostycznego i zrobić remonty. Tyle że to jeszcze poprawy wyników leczenia nie gwarantuje. Zwłaszcza że pogłębiający się deficyt lekarzy i pielęgniarek zmusza do szybkiego wzrostu ich płac. Jedna i druga grupa wydatków może jednak w ogóle nie przynieść pożądanych rezultatów, jeśli lepiej zdiagnozowani pacjenci nie będą mieli leków, żeby wdrożyć właściwą terapię.
Tymczasem w kraju coraz bardziej brakuje nie tylko nowoczesnych i drogich medykamentów innowacyjnych, ale także starych i tanich leków podstawowych. Wiele do życzenia pozostawia bowiem dotychczasowa polityka lekowa Ministerstwa Zdrowia, które odgórnie obniżało ceny, nie przejmując się, że lekarstwa w aptekach są nie do dostania.