Pani Olejnik zadała p. Sikorskiemu takie oto pytanie: „Przeczytałam, że dla członków KO problemem jest pochodzenie pana żony. Co by pan odpowiedział autorowi?”. Powołała się na opinię red. Śmiłowicza. „Poza tym, jak można usłyszeć już zupełnie na offie w KO, w naszym społeczeństwie nie jest dobrą rekomendacją pochodzenie Applebaum”. Kandydat na kandydata na prezydenta wyraźnie zirytowany odpowiedział: „Jest to już świecką tradycją, że pierwszymi damami powinny zostać osoby pochodzenia żydowskiego”, a potem napisał w mediach społecznościowych: „Uważam, że ustawianie pochodzenia żony kandydata jako tematu w wyborach prezydenckich jest niedopuszczalne. Wbrew insynuacji red. Olejnik nie jesteśmy krajem antysemitów. Od TVN i Warner Bros./Discovery żądam przywrócenia standardów dziennikarskich”.
Irytacja p. Sikorskiego jest zrozumiała; pochodzenie małżonki pretendenta do wysokiego urzędu nie powinno wpływać na ocenę jego kwalifikacji. Wszelako w polityce wszystkie chwyty są dozwolone, o czym świadczy np. to, że Kamala Harris była kwestionowana jako ewentualna prezydentka USA z uwagi na jej pochodzenie i kolor skóry. Sam p. Trump, niewątpliwy ulubieniec dobrozmieńców, rzekł o niej z właściwą sobie galanterią: „była Hinduską, a stała się czarna”. Całkiem możliwe, że tego rodzaju propaganda przyczyniła się do porażki kandydatki Demokratów.
Pan Sikorski uznał pytanie p. Olejnik za insynuację sugerującą, że Polacy są narodem antysemitów. Podobne głosy pojawiły się w prasie, radiu, telewizji, na forach internetowych. Pani Olejnik sumitowała się, zaznaczając: „Od lat walczę z antysemityzmem, z przemocą, z hejtem i z agresją.