Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Wirus Zachodniego Nilu zabija ptaki w Warszawie. Są powody do niepokoju?

Wirus Zachodniego Nilu zabija ptaki w Warszawie. Wirus Zachodniego Nilu zabija ptaki w Warszawie. Ilie Barna / Unsplash
Od połowy lipca w Warszawie znajdowane są martwe ptaki. Potwierdzono już, że były zakażone wirusem Zachodniego Nilu. Wyjaśniamy, co to za patogen i czy powinniśmy się go obawiać.

W ostatnich tygodniach w różnych częściach stolicy obserwowano ptaki martwe lub w stanie agonalnym – głównie wrony siwe, kawki i sroki. Przyczyna pozostawała nieznana, dlatego od martwych zwierząt, znalezionych na Bielanach, Ochocie, Mokotowie i Pradze, pobrano próbki do badań toksykologicznych i biologicznych prowadzonych przez PIW-PIB w Puławach. Znane są już ich wyniki. W pięciu z siedmiu próbek pochodzących od wron siwych stwierdzono obecność materiału genetycznego wirusa Zachodniego Nilu (WNV).

Wirus Zachodniego Nilu

Należy on do flawiwirusów i znany jest od 1937 r., kiedy zidentyfikowano go u gorączkującej kobiety w ugandzkim Omogo, w regionie Zachodniego Nilu, od którego właśnie pochodzi jego nazwa. W Europie cyrkulację WNV potwierdzono na przełomie lat 50 i 60. XX w., a w Ameryce Północnej wykryto go po raz pierwszy w latach 90. Roznoszą go komary należące przede wszystkim, choć nie wyłącznie, do rodzaju Culex. To jego przedstawicielem jest pospolity również w Polsce komar brzęczący (Culex pipiens). WNV najczęściej zakaża właśnie ptaki, które są jego głównym rezerwuarem. Na infekcję nim podatnych jest ponad 250 gatunków, jednak największe ryzyko śmierci dotyczy krukowatych. A to do nich należą ptaki, których zwłoki obserwowano w Warszawie.

To po prostu kolejne ognisko tego wirusa. W zeszłym roku w Europie odnotowano ich u ptactwa ok. 250. W tym roku już ponad 70, najwięcej we Włoszech. Warto jednak podkreślić, że to nie pierwszy przypadek wykrycia tego wirusa u ptactwa w Polsce. Pierwsze informacje o jego występowaniu nad Wisłą pochodzą z lat 90. XX w. Dwa lata temu badacze z PIW-PIB udokumentowali ponad wszelką wątpliwość, że był on odpowiedzialny za śmierć ptaków na Mazowszu. To bardzo dobrze, że i teraz udało się ustalić przyczynę, bo pozwala to ocenić ryzyko dla zdrowia publicznego.

Reklama