Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Kogo skusi mrożone masło? To polityczne chce ukręcić PiS

Masło Masło Sorin Gheorghita / Unsplash
Statystyczny Kowalski, wydając 100 zł, na masło przeznacza nie więcej, jak 50–60 gr, a jednak to masło stało się w ostatnich dniach towarem najbardziej politycznym. Politycy PiS usiłują z niego zrobić symbol drożyzny, rząd broni się, rzucając na rynek rezerwy strategiczne. Dyskonty zacierają ręce.

Masło pochodzi z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, na rynek trafić może tysiąc ton mrożonego w blokach, jeśli któraś z sieci wystartowała do przetargu. Tysiąc ton to mniej więcej tyle, ile w kraju sprzedaje się w ciągu półtora dnia, więc sceptycy nie wierzą, żeby interwencyjne masło trwale wpłynęło na obniżkę cen. Zapewne mają rację.

Czytaj także: Nasze drogie masło. Płacimy więcej przez Chińczyków?

Kogo skusi mrożone masło?

Warto jednak zastanowić się, kogo skusi mrożone masło w blokach? Może cukiernie i gastronomię, chociaż nie wierzę, aby wcześniej nie zaopatrzyły się w surowiec na przedświąteczne wypieki. Profesjonaliści nie ulegają tak łatwo panice jak indywidualni klienci. Wątpię jednak, aby do przetargu, który ruszył 20 grudnia, stanęły jakieś sieci handlowe. Im ta maślana gorączka służy, bo na niej zarabiają. Nie sądzę, żeby gdziekolwiek masła zabrakło, a jeśli pojawi się luzem, w blokach, to chyba tylko po to, żeby pokazać, że może być tańsze. W ilościach raczej śladowych, bo może nie znaleźć amatorów. Ale można będzie powiedzieć, że obok drogiego, jest też tańsze masło. W tym sensie interwencja może okazać się propagandowo trafiona. Bo konsumentów, którzy naprawdę nie mają w lodówce masła na Święta, nie jest chyba wielu.

Masło, ofiara promocji

Świeże masło, pakowane w kostki, może w lodówce jakiś czas poleżeć, więc stało się, zwłaszcza w wojnie dyskontów, przebojem promocji sieci.

Reklama