Nie założyły stanika, straciły pracę. Wciąż nie możemy powiedzieć: nasze piersi, nasz wybór
„Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że młode pokolenia realnie zmieniają środowiska pracy?” – skomentowała na LinkedIn Ewa Ułamek z agencji Well.hr, specjalizującej się w DEI (ang. diversity, equity and inclusion, czyli różnorodność i włączanie do środowisk pracy m.in. osób z grup defaworyzowanych). – Uregulowanie warunków pracy w Polsce, gdzie nadal pracownicy boją się mówić o nieprawidłowościach lub je po prostu znoszą, żeby nie stracić zatrudnienia, to konieczność – zgadza się Maria Sankowska-Borman, adwokatka z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. Jej zdaniem młodzi pracownicy pod pewnymi względami rzeczywiście mają nad starszymi przewagę: ich atutem jest chociażby lepsze wyczucie tego, czym jest godność osobista, jakie są granice w stosunkach międzyludzkich, i większa odwaga, by o te granice walczyć.
Dowodem niech będzie fakt, że sprawa Justyny i Ani, które pracodawca – producent aromatów do aut z Kalisza – zwolnił po tym, jak odmówiły włożenia do pracy biustonoszy, w kilka dni z TikToka trafiła na biurko Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej od razu zapowiedziała kontrolę PIP i podjęcie dalszych kroków, „bo tak trzeba”. Jakich konkretnie? Tego na razie nie wiadomo. – Może warto wykorzystać tę okazję, by wreszcie uspójnić środki prawne do walki z nierównym traktowaniem czy mobbingiem niezależnie od formy zatrudnienia – podpowiada Maria Sankowska-Borman. Problem w tym, że w tej chwili przepisy na temat tego, czym jest mobbing lub dyskryminacja, dotyczą wyłącznie osób zatrudnionych na umowy o pracę. Pozostali –