Sport

Sportowcy uciekają z wioski olimpijskiej. Brak klimatyzacji, fatalne jedzenie, za małe łóżka

6 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Wioska olimpijska w Paryżu Wioska olimpijska w Paryżu Pasquale Golia/IPA Sport / ipa-a / imago sport / Forum
Na fatalne warunki w Paryżu narzekają już nawet medaliści. I choć podobne słowa krytyki padają praktycznie za każdym razem, Francuzi obrywają szczególnie mocno – także z powodu mediów społecznościowych.

Thomas Ceccon, jeden z najlepszych dziś europejskich pływaków, chciałby pewnie zostać zapamiętany ze swoich sukcesów na basenie La Défense – chociażby ze złotego medalu zdobytego na 100 m stylem grzbietowym albo z brązu wywalczonego z kolegami w sztafecie na tym samym dystansie. Wszystko wskazuje jednak na to, że największą rozpoznawalność przyniesie mu zdjęcie zrobione przez przypadek przez saudyjskiego wioślarza Huseina Alirezę. Nie na basenie – ale na trawniku.

Ceccon śpi obok ławki na białym kocu wyniesionym z wioski olimpijskiej. Ma szorty, białe adidasy zaparkował obok, pod głowę wsunął poduszkę, plecak rzucił obok. Niezorientowanym mogłoby to wyglądać na pijacki eksces – i nie byłoby to skojarzenie całkowicie nieprawomocne, sportowcom już nie takie historie się przydarzały. Włoch nie umościł sobie jednak legowiska pod gołym niebem z powodu intoksykacji, tylko z wyboru. Wolał spać tam niż we własnym łóżku w wiosce olimpijskiej.

Czytaj też: Gdzie są granice ludzkich możliwości w sporcie?

Wioska bez klimatyzacji

To wprawdzie najbardziej jaskrawy, ale tylko jeden z wielu przypadków narzekania na warunki noclegowe w Paryżu. Ceccon skarżył się zresztą od samego początku, w niewygodzie upatrując m.in. przyczyn braku awansu do finału na 200 m grzbietem. Lista sportowców, którzy podzielają jego pogląd, jest ogromna – podobnie jak zestaw wyliczanych defektów.

Najczęściej wspominają o bardzo wysokich temperaturach w pokojach – nie da się ich łatwo schłodzić, bo w wiosce nie ma klimatyzacji. To świadomy ruch organizatorów, którzy postawili sobie za cel zbudowanie najbardziej „zielonej” wioski w historii, starając się ograniczyć ślad węglowy, zużycie energii i obciążenie dla środowiska. Zamiast klimatyzatorów zamontowali w budynkach specjalny system chłodzenia pomieszczeń rurami z wodą, zamontowanymi w ścianach i pod apartamentowcami.

Wzorowali się na Luwrze, gdzie podobna instalacja istnieje już od wielu lat. Problem w tym, że w wiosce ewidentnie nie działa tak dobrze jak wokół Mony Lisy. Gregorio Paltrinieri, włoski multimedalista w pływaniu, opowiadał niedawno dziennikarzom „La Gazzetta dello Sport”, że w upalnym Paryżu nie da się zasnąć przed godz. 2 w nocy. O tej porze zasypia Noah Lyles, od niedzieli najszybszy człowiek na świecie, triumfator sprintu na 100 m. Co najmniej siedem reprezentacji, m.in. Wielka Brytania, Australia i Dania, zignorowało kwestie klimatyczne, instalując w swoich apartamentach przenośne klimatyzatory.

Czytaj też: Nie mów hop! Czyli dlaczego tak ciężko skakać wysoko

Łóżka na kartonach

Punkt drugi: łóżka. Zbudowane – to nie przesada – na kartonowych rusztowaniach. Na niewygodę skarżyli się sportowcy chyba wszystkich specjalności. Ariarne Titmus, australijska supergwiazda pływania, nie hamowała się w krytyce. Jak twierdzi, to właśnie szkodliwe dla pleców łóżko kosztowało ją rekord świata w jej koronnej konkurencji, 400 m stylem dowolnym (choć wyścig i tak wygrała).

Simone Biles, amerykańska gimnastyczka i jedna z największych gwiazd paryskich igrzysk, tuż po przyjeździe do wioski napisała w mediach społecznościowych, że łóżka tutaj są „do dupy”. Twarde, niewygodne, za małe. Jej rywalka Ana Perez z Hiszpanii dodała, że bez problemów zasnęła tylko pierwszej nocy, ale to dlatego, że dotarła bardzo późno i zmęczenie wzięło górę. Sportowcy najczęściej dodają, że w łóżkach po prostu się nie mieszczą. Posłania są za małe zwłaszcza dla tych, którzy uprawiają koszykówkę, siatkówkę, pływanie. Trudno wyobrazić sobie np. polskiego koszykarza z drużyny 3x3 Adriana Boguckiego, mającego 215 cm wzrostu, skulonego w ciasnym kartonowym łóżeczku.

Co niektórzy obracają tę sytuację w żart. Wspomniana Ana Perez powiedziała hiszpańskim dziennikarzom, że przez przypadek wylała kawę na ramę łóżka – bała się, że cała konstrukcja zamieni się w papkę i po prostu się rozpadnie. Inni mówią, że łóżka są „antyseksualne”, bo i tak druga osoba się w nich nie zmieści. Jeśli dodać do tego, że na terenie wioski nie działa geolokalizacja większości aplikacji randkowych (jak Grindr), od biedy można zbudować narrację o organizatorach, którzy po prostu chcieli, żeby sportowcy skupili się na startach, a nie życiu towarzyskim.

Dla ludzi, którzy są światowej klasy profesjonalistami w swoim zawodzie i cztery lata ćwiczą, by pokonać rywali o setne sekundy, to wszystko bardzo realne problemy. Tak samo jak sytuacja na stołówce: brakuje wielu pokarmów. Jadłospis jest w 60 proc. wegański, żeby było bardziej „eko”. Sportowcy chcą jednak mięsa i nabiału, są często na diecie wysokobiałkowej. Codziennie słychać narzekania, że brakuje jajek czy kurczaków, a potrawy są fatalnej jakości. Mięso często jest po prostu surowe.

Czytaj też: Zdobyć medal, zostać memem. Jak strzelcy z Turcji i Korei podbili internet

Paryż ma pecha

Na skutki tego stanu rzeczy nie trzeba było czekać, exodus z wioski zaczął się dość szybko. Praktycznie cała reprezentacja USA w tenisie kobiet (z wyjątkiem Coco Gauff) wyprowadziła się do hotelu, gdy okazało się, że na dziesięć dziewczyn przypada jedna łazienka. Amerykanki wskazywały też na całkowity brak prywatności, w kilku pokojach brakowało zasłon w oknach. Już drugiego dnia zmagań z wioski wyniosła się też cała kadra koreańskich pływaków, choć oni akurat narzekali nie (tylko) na pokoje, ale dojazd na La Défense w przegrzanych autobusach bez klimatyzacji.

Jakby tego było mało, w wiosce zdarzyły się też kradzieże. Jedna z japońskich rugbystek informowała o utracie obrączki i naszyjnika o łącznej wartości 3 tys. euro. Sprawcy nie znaleziono.

I może nie byłoby w tych sytuacjach nic dziwnego, bo zdarzają się naprawdę co cztery lata, gdyby nie to, że narzekają dosłownie wszyscy (Polacy też). Tekturowe jednoosobowe łóżka pojawiły się już w Tokio w 2021 r., ale tylko przez chwilę były sensacją w internecie, potem przestały kogokolwiek obchodzić. Inna sprawa, że tamte igrzyska były anomalią, odbywały się w pandemii, bez kibiców, z ograniczoną uwagą mediów. Ale w Rio w 2016 r. też płynęła szeroka rzeka skarg, choć sytuacja wyglądała dokładnie odwrotnie. Tam organizatorzy postawili nie wioskę, a osobne miasto, zbudowane prawie w całości od zera. Ponad 3,1 tys. apartamentów – z własną kuchnią, łazienką, często z salonami. Ponad 18 tys. miejsc noclegowych, a na wewnętrznych uliczkach kawiarnie, bary i sklepy.

Wtedy sportowcy narzekali na brak bezpieczeństwa, podejrzanych ludzi kręcących się wokół i duży dystans do olimpijskich aren. Paryż ma sporo na sumieniu, ale i ma pecha – z roku na rok dla każdego sportowca coraz ważniejsze są social media. To tam umieszczono większość negatywnych komentarzy o warunkach w wiosce. A wiadomo, że w internecie kontrowersyjne zdjęcie i kilka zdań krytyki niesie się lepiej niż nawet fotka ze złotym medalem.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Nauka

Patologie psychobiznesu, czyli jak celebryci z sieci „kształcą” terapeutów. Tu chodzi o kasę

Od dziesięcioleci trwają znojne prace nad ustawą dotyczącą usług psychoterapeutycznych w Polsce. Dlaczego się nie udaje? Bo chodzi o pieniądze.

Wojciech Kulesza
05.04.2025
Reklama