Biada nam! Czyli rzecz o Lechu, Czechu, Rusie i gospodarce rabunkowej
Dawno, dawno temu żyli trzej bracia, Lech, Czech i Rus. Żyło im się dobrze, dostatnio i zgodnie (no przecież napisałem, że to było dawno). Prowadzili gospodarkę rabunkową, jak przystało na założycieli narodów.
To nie tak, że gospodarka rabunkowa jest zła. Nie jest, tylko nie można przesadzać z tym całym rabowaniem. Na tym polega odpowiedzialność. No, ale niestety akurat w miejscu, w którym żyło rodzeństwo, zasoby zaczęły się kurczyć. Ziemia dawała mniejsze plony, zwierzyna w lesie złośliwie przestała sama w sidła wpadać i nawet ryby nie brały, ale to akurat może być wina Lecha, który ciągle się śmiał z tego, jak Czech gada, i je płoszył.
Biada nam!
Usiedli więc bracia pod drzewem i zaczęli radzić, bo to było jeszcze przed chrztem Polski i nikt nie słyszał o cudownym rozmnażaniu wałówki. Pierwszy odezwał się najstarszy brat Rus:
– Jest nas, bracia, za dużo. Ziemia nie da rady wyżywić tylu chłopa, a nikt jeszcze nie wynalazł zakupów na dowóz. Oj, biada nam!
Jak się pewnie domyślacie, Rus nigdy nie był duszą towarzystwa.
– Masz rację, bracie, biada nam, ale co robić? – zapytał średni brat, Czech, znany z dociekliwości.
Trzeci brat powiercił się, pocmokał, zakręcił wąsem i rzecze:
– Musimy zapakować rodziny na wozy i wyruszyć w drogę w miejsce, gdzie nie zdążyliśmy jeszcze wszystkiego zeżreć – po czym dla porządku dodał: oj, biada nam! – ale bez przekonania.