33. finał WOŚP. Orkiestra Owsiaka gra, i to jak! Żadne sianie nienawiści nie zaszkodzi
W tym roku WOŚP gra dla dzieci chorujących na nowotwory, dziecięcej onkologii i hematologii. Wciąż są mali pacjenci, których nie udaje się uratować, bo medycyna jest bezsilna, a lekarze bez nowoczesnego sprzętu diagnostycznego i ratunkowego też nie zawsze mogą zdziałać cuda. Choć cuda oczywiście się zdarzają. Każda, każdziutka złotówka, każdy grosz będzie szansą dla dzieci.
Dwa pokolenia orkiestrowiczów
Orkiestra zbiera pieniądze raz w roku podczas wielkiego finału. Ale to nie jest taka sobie zbiórka, zwykła kwesta. To nie tylko wrzucanie pieniędzy do puszek wolontariuszy. To prawdziwa orkiestra, w której grają zgodnie wszystkie instrumenty. Wychowały się już w ten sposób dwa pokolenia orkiestrowiczów. To piękne, że ci, którzy jako dzieci korzystali z urządzeń kupionych przez WOŚP – pamiętają serduszka przyklejone na sprzęcie, z którego korzystali albo który znają z opowieści rodziców, bo byli kilkudniowymi maleństwami – dziś sami kwestują, licytują, wystawiają własne prace. Kwestują ich dzieci, bo wychowały się w szacunku dla Owsiaka i WOŚP. Oni wiedzą, co robi, żadna czarna propaganda nie zamiesza im w głowach. Żadne sianie nienawiści. Są z Jurkiem na zawsze, do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Ten krąg poszerza się każdego roku, o czym świadczą kolejne rekordy zebranych pieniędzy, wyliczone co do grosza.
Dziś to nie tylko zbiórki uliczne. Pamiętam zwątpienie, jakie zakradło się do serc, gdy nastały niedziele bez handlu: handlowe niedziele zachęcały zwykle do odwiedzania sklepów, galerii, wychodzenia z domów, nawet w psią pogodę, gdy padało, wiało i mroziło bezlitośnie.