Społeczeństwo

Nowe kościelne statystyki. Nie ma dramatu? Polski kler uprawia kreatywną księgowość

Trwanie nie wydaje się odpowiedzią na problem, który sygnalizują liczby: Kościół może trwać jako instytucja, ale dla wiernych to za mało. Trwanie nie wydaje się odpowiedzią na problem, który sygnalizują liczby: Kościół może trwać jako instytucja, ale dla wiernych to za mało. Chris Karidis / Unsplash
W zależności od punktu widzenia można mówić o klasycznym „dylemacie szklanki”: do połowy pusta czy pełna? Strona kościelna widzi szklankę do połowy pełną. To złudne.

Nie ma kryzysu w Kościele, jest trwanie w zmieniającym się społeczeństwie. Tak podsumował doroczny raport kościelnego instytutu statystycznego ISKK prof. Krzysztof Koseła, przewodniczący jego rady naukowej. Raport przedstawiono mediom na spotkaniu w siedzibie episkopatu Polski. Ale podane liczby pokazują, że z roku na rok mniej ludzi chodzi do kościoła w niedziele, mniej przyjmuje sakrament komunii, mniej młodzieży szkół średnich uczęszcza na katechezę, zmniejsza się liczba księży i zakonnic. Udziela się mniej chrztów, pierwszych komunii i błogosławi mniej ślubów kościelnych. Trwanie nie wydaje się odpowiedzią na problem, który sygnalizują liczby: Kościół może trwać jako instytucja, ale dla wiernych to za mało, żeby odzyskał zaufanie, wiarygodność i dobre wpływy w społeczeństwie.

Czytaj też: Ziemskie królestwo Kościoła w Polsce. Ile ma hektarów? Hulaj dusza, piekła nie ma

Religijna mapa Polski

W roku ubiegłym, do którego odnosi się raport, na obowiązkowe dla katolików msze niedzielne stawiło się 29 proc. ogółu osób deklarujących się jako wyznawcy. W 1980 r. liczba ta wynosiła 51 proc. (dane zbierają poszczególne parafie i przekazują je wyżej). Komunię przyjęło w zeszłym roku na mszach niedzielnych 14 proc. wiernych. Na katechezę chodzą najliczniej przedszkolaki (85,9 proc.), najmniej licznie licealiści (57,5 proc.), ogółem 78 proc. dzieci i młodzieży. Nie zmienia się religijna mapa Polski: Kościół mamy „wyspowy”, zwarty w Polsce na ścianie wschodniej i w Małopolsce, a bardziej rozproszony na zachodzie kraju, na północy i w centrum.

W zależności od punktu widzenia – kościelnego versus niekościelnego – można mówić o klasycznym „dylemacie szklanki”: do połowy pusta czy pełna? Podczas prezentacji raportu strona kościelna widziała szklankę do połowy pełną. Bo Kościół ma w Polsce 23 tys. kapłanów, a co czwarty ksiądz katolicki w Europie to Polak. Bo spadki rok do roku nie są dramatyczne, a nawet nieco przybyło osób przyjmujących komunię. Bo wprowadzono nowe kryterium oceny religijności: relację liczby przyjmujących komunię do liczby uczestników mszy. Wypada korzystnie, bo prawie połowa z nich przystępuje do sakramentu. Dowodzi, że coraz mniej ludzi chodzi do kościoła z nawyku, bo większość dzisiaj chodzi z wyboru.

Czytaj też: Czwarta encyklika Franciszka. Ciekaw jestem, czy będą ją czytać księża w Polsce

Kościelna kreatywna księgowość

Ta kościelna „kreatywna księgowość” w połączeniu z obciążeniem pandemii i kryzysu demograficznego winą za gorsze statystyki pozwala ludziom Kościoła powtarzać mantrę, że wieści o kryzysie są grubo przesadzone. Podnosi na duchu kler i część laikatu.

Tylko że główna przyczyna gorszych statystyk jest przy takim podejściu pomijana. Tymczasem nie ma co przerzucać winy na czynniki zewnętrzne, trzeba zacząć od siebie, czyli od instytucji Kościoła i władzy biskupiej. Linia przyjęta przez wielu biskupów w Polsce w dwu sprawach: przymierza z jednym obozem politycznym i czerpania tego korzyści materialnych, a po drugie, w sprawie tuszowania nadużyć seksualnych w Kościele, okazuje się manowcem.

To z tej linii zrodziły się złe owoce, których coraz mniej katolików chce kosztować. Odchodzą, szukają innej duchowości, innej wspólnoty, w której znajdą zrozumienie, życzliwe partnerstwo. Kościół jako instytucja świadcząca usługi religijne przestaje ich interesować. Modlić można się wszędzie.

Czytaj też: Religijność ogromnie się zmienia. Obumiera instytucja, przybywa wierzących i ateistów

Na tym polega kryzys Kościoła

Pomijanie tych oczekiwań wiernych usypia duszpasterską refleksję w Kościele nad językiem i treścią przekazu. Symbolem tej postawy jest utajnienie dokumentu podsumowującego obrady synodu krakowskiego przez kurię biskupią pod zarządem abp. Marka Jędraszewskiego. Synod składał się z aktywnych katolików, którzy nazywali złe rzeczy po imieniu, na czele z upolitycznieniem kleru.

To takie zachowania władzy kościelnej doprowadziły do upadku autorytetu Kościoła w kiedyś arcykatolickiej Irlandii. Proces erozji trwał lata, lecz ostatecznie kompletnie odmienił oblicze Zielonej Wyspy w duchu progresywnym.

Biskupi wolą ignorować rzeczową krytykę ze strony wiernych i szerszej opinii publicznej. Odpowiedzią na ich obojętność jest więc obojętność rosnącej części społeczeństwa. Kościół przestaje być dla wielu jakimkolwiek punktem odniesienia. Na tym właśnie polega kryzys Kościoła. Statystyki nie mówią o tym, nie ostrzegają wprost; to tylko liczby, które mogą iść w górę lub w dół. „Trwanie” to za mało, by odzyskać zaufanie i autorytet.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Izrael kontra Iran. Wielka bitwa podrasowanych samolotów i rakiet. Który arsenał będzie lepszy?

Na Bliskim Wschodzie trwa pojedynek dwóch metod prowadzenia wojny na odległość: kampanii precyzyjnych ataków powietrznych i salw rakietowych pocisków balistycznych. Izrael ma dużo samolotów, ale Iran jeszcze więcej rakiet. Czyj arsenał zwycięży?

Marek Świerczyński, Polityka Insight
15.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną