„Ostatnia wieczerza” i olimpiada w Paryżu. Afera jest boleśnie błaha, ale i poważna
Wydaje się, że tym, co najbardziej poruszyło publikę w uroczystości otwarcia olimpiady w Paryżu, było (obok występu Céline Dion) pytanie: czy organizatorzy obrazili uczucia religijna chrześcijan czy nie? A to za sprawą jednego z towarzyszących imprezie występów artystycznych (a właściwie jego fragmentu), który mógł się kojarzyć z obrazem „Ostatnia wieczerza” Leonarda da Vinci. Sprawa jest boleśnie błaha, ale i poważna równocześnie.
Nie symbole religijne, ale dzieło sztuki
Kwestii do wyjaśnienia jest kilka. Po pierwsze, czy rzeczywiście mieliśmy do czynienia z nawiązaniem do słynnego obrazu? Dociekliwi obserwatorzy wyliczają, że nie zgadzała się liczba apostołów i wiele szczegółów. Szybko wyszperano powstały w 1635 r. obraz Jana Hermansza van Biljerta „Uczta bogów” (muzeum w Dijon), mający wiele wspólnych elementów z budzącą kontrowersje sceną, łącznie z półnagim Dionizosem na pierwszym planie. Tyle że u Biljerta za stołem siedzi Apollo, także z aureolą wokół głowy i z lirą w ręku (w Paryżu lirę zastąpiło nowoczesne urządzenie generowania dźwięków, czyli muzyczny mikser). Tę wersję („byliśmy na Olimpie”) potwierdzają także uczestnicy owego spektaklu.
Jednak zatrzymany w kadrze układ zgromadzonych postaci może faktycznie kierować skojarzenia ku słynnemu dziełu renesansowego mistrza. Warto przypomnieć, że choć to kompozycja ikoniczna, to przecież niejedyna, jaką odnotowała historia sztuki. Zdarzało się, że na obrazach innych artystów apostołowie zasiadali przy stole okrągłym lub kwadratowym, zajmując jego wszystkie boki (Lucas Cranach Młodszy, Jacopo Tintoretto, Paolo Veronese, Jörg Ratgeb itd.