Wyniki konkursu na nowe berlińskie muzeum ogłoszono jesienią 2016 r. Nadesłano kilkadziesiąt projektów, ostatecznie wygrała wizja zaproponowana przez szwajcarskie biuro Herzog & de Meuron. Za projekt odpowiada więc jedno z topowych studiów architektonicznych na świecie, odpowiedzialne m.in. za londyńskie Tate Modern czy imponujące M+ w Hongkongu, stolice sztuki nowoczesnej w najlepszym wydaniu.
Niemcy chcieliby, żeby jeszcze w tej dekadzie nazwa berlin modern (małe litery to oficjalna pisownia) była wymieniana jednym tchem z paryskim Centre Georges Pompidou i wspomnianym Tate Modern. I rzeczywiście nie mieli dotąd muzeum sztuki nowoczesnej o aż tak szerokiej rozpoznawalności.
Czytaj też: Feministyczna wystawa w Sopocie to najważniejsze wydarzenie jesieni
Muzeum czy stodoła?
Kamień węgielny pod gmach wmurowano na początku lutego. Dzisiaj to największy muzealny plac budowy w Europie. Postępy można oglądać w mediach społecznościowych i za pośrednictwem ogólnodostępnych kamer, konstrukcja powoli wyłania się z ziemi. Docelowo powstaną trzy kondygnacje, a przestrzeń ekspozycyjna będzie liczyć blisko 9 tys. m kw., dwa razy tyle co w dopiero otwartym MSN. Architekci określili swój projekt jako „House for All”, dom dla wszystkich. Mimo to ich wizja nie spotkała się ze specjalnie ciepłym przyjęciem.