Okrojenie podstawy programowej języka polskiego spowodowało, że zestaw jawnych pytań do matury ustnej na rok 2025 można wyrzucić do kosza. CKE opublikuje niebawem nowy zbiór pytań, na podstawie którego maturzyści będą przygotowywać się do majowego egzaminu, również okrojonego, jeśli chodzi o wymagania. Nowe też będą arkusze pokazowe, gdyż poprzednie stały się nieaktualne. Sytuacja jest wyjątkowo stresująca tak dla nauczycieli, jak i uczniów.
Nowy katechizm nauczania literatury
Jako nauczyciel ulegam porywom entuzjazmu, że dzięki chudszej podstawie programowej będę miał okazję omówić mniej lektur, ale za to głębiej, w sposób bardziej wartościowy. Natomiast uczniowie podchodzą do zmiany w wymaganiach zupełnie inaczej. Mają świadomość, że uczyli się rzeczy niepotrzebnych. Teraz więc, w ostatniej klasie przed egzaminami, będą bardzo pilnować, aby uczyć się wyłącznie treści, które są wymagane na maturze. Nawet najbardziej wartościowe zagadnienia literackie, ale niematuralne, nauczyciel może sobie darować.
CKE musi mieć świadomość, że tworzony przez ekspertów nowy zestaw pytań maturalnych nie stanie się jednym z wielu narzędzi pomocniczych do nauki języka polskiego, lecz będzie narzędziem głównym, swego rodzaju katechizmem nauczania literatury w szkołach średnich. Będzie też przewodnikiem dla niedojrzałych jeszcze umysłów nastolatków. Uczniowie będą akceptować na lekcjach tylko to, co znajduje się w pytaniach, a jak czegoś tam nie ma, to dowód, że nie jest wymagane na maturze, więc nauczyciel nie powinien tego uczyć.
Pytania maturalne zadecydują, w jaki sposób polonista będzie omawiał lektury. Którym dziełom poświęci więcej czasu lekcyjnego oraz swojego wysiłku, aby nauczyć młodzież odpowiedzi na liczne zagadnienia, jakie są z nimi związane, a które lektury potraktuje po macoszemu, nieomal pominie, gdyż w zestawie odnosi się do nich zaledwie jedno pytanie albo nawet żadne. Dobre pytania maturalne przełożą się na wartościowe lekcje o literaturze, a złe pytania lub brak jakichkolwiek pytań spowodują, że złe będzie też nauczanie literatury.
Nie ma czasu ani miejsca na bunt
Można by oczywiście iść pod prąd i uczyć na przekór złym wymaganiom maturalnym, ale za to dla przyszłego dobra nastolatków i dla ich wszechstronnego rozwoju, jednak nie ma wśród młodzieży akceptacji dla postaw buntowniczych wobec podstawy programowej. Nauczyciel nastawiony buntowniczo wobec programu jest dla nastolatków śmieszny, bywa nawet odbierany jako zagrożenie, gdyż utrudnia im osiągnięcie sukcesu. Młodzież chce się uczyć wyłącznie rzeczy absolutnie niezbędnych do egzaminów, inne treści budzą już totalną niechęć. Bunt nauczyciela nic nie daje, to marnowanie czasu, kolejne kłody rzucane uczniom pod nogi.
Pytania maturalne powinny być bardzo przemyślane, gdyż będą dla nauczycieli drogowskazami. Twórcy zestawu muszą mieć świadomość, jaka odpowiedzialność na nich spoczywa. Już w poprzednich latach zdarzało się, że uczniowie sprawdzali, czy zagadnienie, które chciałem przedyskutować na lekcji, np. „Czy lady Makbet zasługuje na potępienie, czy na współczucie?”, znajduje się w zestawie pytań maturalnych. Teraz będzie to normą, a młodzież będzie jeszcze odważniejsza w przywoływaniu nauczyciela do porządku, aby darował sobie poszukiwanie najwyższego piękna w dziele literackim, tylko skupił się wyłącznie na tym, co CKE przedstawiła jako wymagane na maturze.
Zmiany w podstawie programowej są doskonałą okazją, aby stworzyć dobry zestaw pytań egzaminacyjnych i w ten sposób wesprzeć pracę polonistów, promować czytelnictwo w Polsce, zachęcać do poznawania wartościowej literatury. Jeśli twórcy wymagań maturalnych marnują takie okazje, nie dziwmy się potem, że osoby legitymujące się świadectwem maturalnym, a później dyplomem szkoły wyższej czują odrazę do literatury i też niewiele o niej wiedzą. Jałowe pytania maturalne, zapytywanie maturzystów o sprawy, które nikogo ani ziębią, ani grzeją, powoduje, że jałowa będzie też praca polonisty. Lekcje języka polskiego powinny służyć temu, aby nadać mowie ojczystej piękno i wzniosłość, a nie pospolitość i poczucie, że to się nigdy w życiu nie przyda. Choć więc podstawa programowa została jedynie okrojona, a nie stworzona od zera, pytania maturalne powinny być od nowa przemyślane. Dość już uczenia idiotyzmów i wtłaczania uczniom do głów intelektualnych popłuczyn o literaturze.
Dziesięć pytań do Mickiewicza i jedno do Tokarczuk
Opublikowany w połowie lipca nowy zestaw pytań maturalnych jest na szczęście tylko projektem, do którego jeszcze można zgłaszać zastrzeżenia. Ze zdumieniem odkryłem, że choć zmienia się świat, my wciąż chcemy kształtować literacki smak nastolatków i poczucie gustu głównie za pomocą III części „Dziadów” Adama Mickiewicza oraz „Lalki” Bolesława Prusa, do tych dwóch lektur eksperci wymyślili najwięcej pytań (łącznie 13, co stanowi aż 20 proc. wszystkich pytań). Tak wnikliwie jak te dzieła nie będzie więc w szkole omawiany żaden tekst: ani Szekspira, ani Moliera, nie mówiąc już o utworach noblistów.
Uczeń będzie miał nieodparte wrażenie, że według szkoły w literaturze liczą się tylko Prus i Mickiewicz, potem długo nikt, następnie Wyspiański (5 pytań do „Wesela”). W ogóle literatura traktowana jest w edukacji jak piłka nożna przez naszych działaczy sportowych: liczy się tylko futbol męski, natomiast kobiety albo nie kopią piłki wcale, albo robią to znacznie gorzej. Oldze Tokarczuk poświęcone jest tylko jedno pytanie, Hannie Krall dwa, innych autorek literatury w zestawie pytań maturalnych nie ma. Nie zdziwiłbym się, gdyby jakaś nastoletnia intelektualistka zwróciła nauczycielowi uwagę, że jest odwrotnie, niż on uczy, gdyż kobiety piszą bardzo dobre dzieła literackie. Zresztą w piłkę nożną też grają świetnie, tylko my za bardzo jesteśmy wpatrzeni w futbol męski.
W procesie kształtowania się osądu literackiego, gdy nastolatki wykazują się wielkim i przesadnym krytycyzmem wobec lektur, zmuszanie ich do wałkowania jakiegoś dzieła, np. „Dziadów” czy „Lalki”, i pomijania innych zaburza rozwój zmysłu estetycznego, a nawet go niszczy. Byłoby znacznie lepiej, gdyby młodzież mogła poznawać w małych dawkach wiele wybitnych dzieł lub ich fragmentów, nie będąc zmuszana do przesadnego zajmowania się tym czy innym arcydziełem. W zestawie pytań maturalnych żadnemu dziełu nie powinno się poświęcać dziesięć razy tyle uwagi co innemu, raczej wszystkie, skoro już trafiły do kanonu lektur, należy potraktować podobnie.
Dziesięć pytań do Mickiewicza i jedno do Tokarczuk, zaś ani jednego do Szymborskiej, wcale nie służy rozbudzeniu szacunku do twórcy „Pana Tadeusza”, raczej wzbudzi niechęć do Mickiewicza. Zapewne twórcy zestawu znają się na literaturze, jednak w ogóle nie znają się na dydaktyce. Okazywanie nadmiernego zainteresowania jakiemuś twórcy, co z upodobaniem czynili i wciąż czynią autorzy podstawy programowej, to dla tego autora pocałunek śmierci. Wyśmiał to zjawisko Gombrowicz, pisząc o szkole, która próbuje nauczyć, iż „Słowacki wielkim poetą był”, ale jak widać, wyśmiał za słabo. Szkoła nie powinna wybierać za uczniów, którego autora należy uważać za większego od innego. Tę decyzję należy pozostawić czytelnikom, nastolatki też mają do tego prawo.
Zbyt wielka ambicja twórców pytań maturalnych
Niech szkoła omawia wszystkich twórców bez wywyższania jednych, np. dziesięcioma pytaniami maturalnymi, i pomniejszania innych, np. jednym pytaniem lub żadnym, inaczej młodzież uzna, że sława Mickiewicza czy Prusa jest niezasłużona. Jako polonista wstydzę się, gdy muszę omawiać z uczniami Księgę Koheleta bardziej wnikliwie niż najnowszą literaturę. Najnowszej literatury prawie nie ma, natomiast Biblii wciąż jest podejrzanie dużo (oprócz Koheleta młodzież musi jeszcze do egzaminu maturalnego zapoznać się z Księgą Hioba oraz Apokalipsą). Zbyt wielka ambicja twórców pytań maturalnych, bo przecież nie głupota, zamienia uczniów w martwe kukły: literatura przestaje młodych ludzi obchodzić.
Nauczanie literatury w polskich szkołach zostało zaprogramowane tak, aby uczniowie wyrzekli się jednych dzieł, np. literatury współczesnej lub utworów pisanych przez kobiety, a zatrzymali się przy paru innych, Biblii, Mickiewiczu, Prusie, Wyspiańskim. Nauczyciele mają naszpikować nastolatków treścią „Dziadów”, „Lalki”, Wesela” oraz paru jeszcze dzieł, a z innej literatury, przecież równie wartościowej, młodzież wychodzi wyjałowiona. Tak się uczy ludzi złego smaku, właśnie karmiąc ich do przesady jednym i pozbawiając dostępu do innego dania.
Gdyby uczniowie mieli prawo do jednego kęsa Mickiewicza oraz jednego kęsa Tokarczuk, i podobnie małej porcji każdego innego wartościowego autora oraz autorki, sami mogliby zadecydować, co im najbardziej smakuje i co chcieliby skonsumować w większej porcji. Tymczasem szkoła zmusza do obżerania się jednym autorem, żeby aż uszami wychodziło, czego przykładem jest nowy zestaw pytań maturalnych. Siedem pytań do „Lalki” i sześć pytań do „Dziadów” – na samą myśl robi się człowiekowi niedobrze. Z umiarem proszę serwować młodzieży arcydzieła, inaczej zwymiotuje.