Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Stallone, Gibson, Voight. Trzech generałów Trumpa do zadań specjalnych w Hollywood

Sylvester Stallone w rezydencji Mar-A-Lago Donalda Trumpa Sylvester Stallone w rezydencji Mar-A-Lago Donalda Trumpa Carlos Barria / Reuters / Forum
Inauguracja Donalda Trumpa to nie tylko triumfalny powrót byłego prezydenta, ale i dowód na wygraną bitwę w wojnie kulturowej. Hollywood ma doglądać trzech generałów – Sylvester Stallone, Mel Gibson i Jon Voight.

Donald Trump nazywa ich „ambasadorami”, którzy mają odnowić kontakty z Hollywood, oczywiście w zgodzie z polityką nowej administracji. W rozmowie z portalem „Entertaiment Weekly” Mel Gibson wyraził zdumienie. O sprawie dowiedział się z mediów społecznościowych. „Niemniej odpowiadam na wezwanie... Moim obowiązkiem jako obywatela jest udzielić wszelkiej pomocy i wiedzy. Czy istnieje szansa, że stanowisko obejmuje rezydencję ambasadora?” – zapytał aktor, nawiązując do faktu, że w pustoszących Kalifornię pożarach spłonęła jego willa.

Trzech starszych panów

Całą trójkę łączy to, że są starszymi białymi mężczyznami, a do tego wyrażali otwarcie poparcie dla Trumpa, i to w bardzo afektywny sposób. Kiedy Taylor Swift zachęcała do głosowania na Kamalę Harris, robiła to rzeczowo, wymieniając zalety kandydatki i edukując swoje fanki: „Przeprowadziłam swoje badania i dokonałam wyboru. Twoje badania należą do ciebie, to twoja decyzja. Szczególny apel do nowych wyborców: pamiętajcie, że aby zagłosować, trzeba się zarejestrować!”. Tymczasem Gibson salutował na widok Trumpa podczas eventu UFC w 2021 r., Stallone w listopadzie 2024 nazwał go „drugim Jerzym Waszyngtonem”, zaś w 2019 Voight określił Trumpa „największym prezydentem od czasów Lincolna”.

Urodzony w 1938 r.

Reklama