Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kamala Harris: Nie czas na rozpacz. Teraz trzeba zakasać rękawy. Walka trwa

Kamala Harris Kamala Harris Mike Blake / Reuters / Forum
„Moje serce jest pełne wdzięczności za zaufanie, jakim mnie obdarzyliście, pełne miłości do naszego kraju” – mówiła wyraźnie wzruszona Kamala Harris w swoim pierwszym powyborczym wystąpieniu.

Amerykanie wybrali 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Szampan niespodziewanie szybko wystrzelił w sztabie Republikanów, których kandydat ponownie zasiądzie w Białym Domu. Powodów do świętowania nie ma Kamala Harris, która zdecydowała się nie zabierać głosu publicznie w wyborczy wieczór. Jej wystąpienie przesunięto na środę wieczorem polskiego czasu.

Harris: Władzę przekażemy pokojowo

Tłum przywitał wiceprezydentkę okrzykami „Kamala! Kamala!”. Członkowie sztabu, bliscy i zgromadzeni wyborcy nie kryli wzruszenia. „Chcę powiedzieć, że moje serce jest pełne wdzięczności za zaufanie, jakim mnie obdarzyliście, pełne miłości do naszego kraju i pełne determinacji. Choć wynik nie jest taki, jaki sobie wymarzyliśmy, to światło naszego narodu wciąż będzie świecić bardzo jasno” – mówiła wyraźnie poruszona Kamala Harris, dziękując za wsparcie i głosy. I dalej: „Byliśmy zdeterminowani, by budować koalicję. Koalicję ludzi kochających ten kraj, ludzi, których więcej łączy, niż dzieli. (...) Rozmawiałam już z Donaldem Trumpem. Zapewniłam go, że pomożemy jego administracji w pokojowym przejęciu władzy”.

„Choć porażka boli, to nie poddam się. Będę dalej walczyć o przyszłość narodu, o wolność. O kraj, w którym kobiety mają możliwość decydowania o własnym ciele, a ludzie mogą realizować swoje cele i marzenia. (...) Macie możliwość zrobić na świecie niewyobrażalne dobro. To nie czas na rozpacz. Nie czas opuszczać ręce, czas zakasać rękawy. Czas się zmobilizować i walczyć o wspólną przyszłość” – zapowiedziała Kamala Harris, zwracając się m.in. do słuchających jej na żywo i w mediach młodych wyborców. Jak podkreśliła, walka się nie kończy; w Ameryce najważniejsza jest konstytucja, a nie prezydent czy partia.

Reklama