Polska kocha fajerwerki. Jak to robią inni i jak uciec od hałasu? Zmierzamy w stronę przełamania
Z danych polskiego Stowarzyszenia Importerów i Dystrybutorów Pirotechniki wynika, że rok w rok przy okazji sylwestra, wesel, dożynek, dni miast, miasteczek, powiatów czy gmin, imprez firmowych, koncertów itd. puszczamy w niebo materiały wybuchowe o wartości pół miliarda złotych. Według Stowarzyszenia branża pirotechniczna prężnie się rozwija, ma świetlane perspektywy, już teraz jej obroty sięgają 600 mln zł.
Polska: piąty importer fajerwerków na świecie
Fajerwerki produkowane są niemal wyłącznie tam, gdzie je 2 tys. lat temu wymyślono – w Chinach. Stamtąd pochodzi blisko 90 proc. petard, rac itd. Rangę światowego centrum ma Liuyang leżący w prowincji Hunan, w „dawnej bazie rewolucyjnej”. Ten fakt lubi podkreślać propaganda ChRL, gdy emocjonuje się tym, że miasto wytwarza wyroby o wartości kilku miliardów dolarów rocznie.
Chińskie fabryki specjalizują się w towarze popularnym i dla niewymagających klientów. W innych krajach wytwarzane są bardziej wyrafinowane środki przeznaczone do profesjonalnego strzelania. Polska jest piątym importerem fajerwerków na świecie. Więcej od nas sprowadzają tylko Stany Zjednoczone, Niemcy, Włochy i Holandia. Zobaczmy, jak państwa te radzą sobie z coraz większymi kontrowersjami, obawami i sprzeciwami, które towarzyszą strzelaniu, nie tylko noworocznemu.
Argumenty są wszędzie podobne, choć występują w różnym natężeniu. Kanonadę ciężko znoszą osoby z nadwrażliwością słuchową. Powszechnie wiadomo, że w popłoch wpadają zwierzęta domowe i hodowlane. Są dowody naukowe, że huk i towarzyszące mu iluminacje fatalnie odbijają się na zwierzętach dzikich, wpływają na ich zwiększoną śmiertelność.