Szok po katastrofie Boeinga. Koreańczycy są przygnębieni, rok kończy się dla nich tragicznie
Korea jest pogrążona w bezprecedensowym zamęcie, końcówka roku okazuje się dla niej wyjątkowo tragiczna. Wymiar sprawiedliwości i parlament zacieśniają pętlę wokół prezydenta Yoon Suk-yeola, który na początku grudnia próbował dokonać zamachu stanu i wprowadził na kilka godzin stan wojenny. Yoon jest zawieszony, czeka na zarzuty i proces, który może zatwierdzić wyrzucenie go z urzędu. Parlament odwołał także premiera, który powinien wykonywać obowiązki głowy państwa.
Kryzys negatywnie odbił się na gospodarce, kursie wona i perspektywach eksportu, podsycił obawy przedsiębiorców i inwestorów. Polaryzacja partyjna jest rekordowa, co przekłada się na nieobsadzenie wakatów i paraliż Trybunału Konstytucyjnego, który będzie sądził prezydenta. A na lotnisku w Muan trwa przeszukiwanie miejsca katastrofy samolotu, który rozbił się tam 29 grudnia. Władze państwowe ogłosiły siedem dni żałoby narodowej.
Dlaczego koreański samolot się rozbił
W Muan zginęło 179 osób ze 181 obecnych na pokładzie. Przeżyli tylko stewardesa i steward, którzy przebywali w tylnej części maszyny lotu 2216 linii Jeju Air z Bangkoku do Muan, miasta na południowym wschodzie Korei. Wśród pasażerów była dwójka obywateli Tajlandii, reszta miała południowokoreańskie obywatelstwo. Wracali, także całymi rodzinami, m.in. ze świątecznych wakacji. Pilot służył wcześniej w siłach powietrznych, wylatał 6,8 tys. godzin, z czego 2,5 tys. jako kapitan. Drugi pilot przesiedział za sterami 1,6 tys. godzin. Podczas podchodzenia do lądowania kontrola lotów poinformowała załogę o obecności ptaków w okolicy.
Analizowane są dwie podstawowe grupy przyczyn: zderzenie z ptakiem lub ptakami oraz zła pogoda.