Agenta oddaliśmy, Poczobut nie wrócił. Co Zachód zyskał na wymianie więźniów z Rosją i Białorusią
Scenariusze na temat tej wymiany mnożyły się od lat. Jak informuje w piątek agencja Reuters, już w 2022 r. Amerykanie chcieli wymienić Paula Whelana, oficera marynarki wojennej oskarżonego w Rosji o szpiegostwo. Moskwa ponoć odparła, że wymiana może dotyczyć wyłącznie dwójki agentów, i oczekiwała od Waszyngtonu wydania albo kogoś, kto rzeczywiście dla Rosji szpiegował, albo robił to w innym kraju sojuszniczym.
Nad tą dysproporcją należy się pochylić, bo w relacjach z tej operacji, największej od czasów zimnej wojny, będzie wracać kilkakrotnie. Pokazuje bowiem, jak bardzo śmiała, wręcz arogancka jest Rosja. Ona poza Białorusią nie ma przecież zaprzyjaźnionych krajów, które przetrzymywałyby więźniów ważnych dla Zachodu, a przynajmniej takich, na których mogłaby wymóc ich wypuszczenie. Amerykanie – wręcz przeciwnie, wciąż są liderem wolnego, demokratycznego świata i mogą o takie przysługi prosić praktycznie całą Europę.
Wtedy do wymiany nie doszło, także dlatego, że dla Waszyngtonu priorytetem (m.in. z punktu widzenia presji opinii publicznej) było uwolnienie koszykarki Brittney Griner, przetrzymywanej w Rosji za posiadanie narkotyków. Whelan musiał poczekać, bo Moskwa postawiła ultimatum: oddamy go w zamian za Wadima Krasikowa, oskarżonego o zamordowanie jednego z najważniejszych czeczeńsko-gruzińskich dysydentów Zelimchana Changoszwilego. Amerykanie, nawet gdyby chcieli, nie byliby w stanie zagwarantować takiej wymiany, bo Krasikow wyrok dożywocia dostał w Niemczech, gdzie popełnił zbrodnię.