Modi pierwszy raz odwiedził Kijów, niedawno ściskał się z Putinem. Indie dołączają do wyścigu
Narendra Modi odwiedził Kijów. Wymuszona wojną logistyka wymagała, by 73-letni premier Indii zahaczył także o Polskę i wiele godzin spędził w pociągu. Skoro poświęcił tyle czasu na wyczerpującą podróż, to miał pewnie niezły powód. Widocznie indyjskie władze uznały, że jest sposobność, by zdobyć punkty międzynarodowego uznania i przy okazji wzmocnić swoją pozycję.
Indie włączają się w wyścig
Spekulacje co do przyczyn wzmożenia obejmują m.in. domysł, że Modi chciałby zostać mediatorem w konflikcie. Jeśli to prawda, to dołączył do wyścigu. Indie ścigają się w nim przede wszystkim z Chińczykami. I – utrzymując sportową poetykę – mają obecnie nad nimi pewną przewagę. Głównie dlatego, że przywódca ChRL Xi Jinping nie ruszył się osobiście do Kijowa, wysyła tam jedynie swoich przedstawicieli. Prezydent USA Joe Biden w Kijowie był, ale nie rozmawia bezpośrednio z Putinem. Podobnie na Kreml nie wybierają się politycy z Unii Europejskiej. Z wyjątkiem Viktora Orbána, który też próbował pośrednictwa, ale jego pozycja w UE jest wybitnie wątła, jego kraj mały, więc podobnie jest z kalibrem misji Orbána i szansami na jej powodzenie.
Natomiast spośród przywódców pierwszoligowych mocarstw to Modi jest jedynym, który pojechał i do Moskwy, i do Kijowa, może więc próbować wywierania osobistego wpływu na obie walczące strony. Dodatkową porcją satysfakcji z tej nieco symbolicznej przewagi jest to, że wojna bardzo zbliżyła Rosję do Chin, z którymi Indie ostro rywalizują.